ME: brzydki półfinał. Litwini zagrają o złoto

Emocji z pewnością nie brakowało, jednak wszyscy ci, którzy dzień wcześniej oglądali mecz Francji z Hiszpanią, drugim półfinałem mogli być zawiedzeni. Serbowie toczyli bardzo szarpaną grę z Litwinami. Było wiele strat i błędów, a momentami nawet walka wręcz.

20:12 to nie wynik kwarty, a liczba strat jednych i drugich. Litwini tracili dwudziestokrotnie piłkę, jednak ostatecznie wygrali. Wygrali defensywą. Połowicznie udało im się zatrzymać Milosa Teodosicia, który rzucił 16 punktów, ale miał tylko trzy asysty (dla porównania – w ćwierćfinale z Włochami miał ich aż 14). A bez jego podań, reszta zespołu ma utrudnione zadanie w ataku. Tak też było w piątkowym półfinale.

Pierwszy zryw Serbowie mieli pod koniec pierwszej połowy, kiedy przegrywali 24:35. Ostatnie minuty drugiej kwarty wygrali jednak 10:0 i praktycznie doprowadzili do remisu.

Kolejny zryw nastąpił w połowie ostatniej kwarty. Podopieczni Aleksandra Djordjevicia nie rzucili przez ponad sześć minut punktów z gry. Szalone akcje w końcówce podtrzymywały nadzieję, odnieść zwycięstwa jednak nie pomogły.

Bohaterem Litwinów był Mantas Kalnietis. Rozgrywający Żalgirisu Kowno zdobył 12 punktów, miał także dziewięć asyst. Po awansie do finału wszyscy zapomną mu osiem strat. Tym bardziej, że świetnie radził sobie w obronie przeciwko Teodosiciowi. Litwini ostatecznie wygrali 67:64.


Dla zespołu prowadzonego przez Jonasa Kazlauskasa będzie to drugi finał EuroBasketu z rzędu. Przed rokiem przegrali mecz o złoto z Francją, teraz zagrają z Hiszpanią. Na mistrzostwo czekają od 2003 roku.

Finaliści tegorocznego EuroBasketu bezpośrednio awansują na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Drużyny z miejsc 3-7 zagrają w turnieju kwalifikacyjnym.